sobota, 1 września 2012

3. Z obojętności, prawdy zimnej jak lód..

Ignorując panujący w hali szum, nerwowym ruchem poprawił granatowy kaptur. Chcąc tym samym upewnić się, iż jego anonimowość w dalszej chwili nie została naruszona.  Zdecydowanie nie czuł się pewnie w tym tłumie zabieganych podróżnych, mając świadomość, iż jego linia bezpieczeństwa z każdą chwilą może zostać naruszona. Robił to jednak dla niego. Tym małym gestem, tak bardzo chciał pokazać finowi, iż przy odrobinie wysiłku, naprawdę mogą wszystko po układać. Stworzyć coś, co nosić będzie miano ich codzienności. Nigdy nie twierdził, że będzie ona spokojna, jednak spokój przecież nosi różne definicje. Każdy z nas żyje indywidualnie i co innego sprawia, iż na jego drodze stają chwile, które po prostu zapierają dech w piersiach. A On tak bardzo chciał wierzyć, że ich związek jeszcze wiele będzie miał tych astmatycznych przeżyć.  Widząc wodzącego wzrokiem blondyna z ciepłym uśmiechem uniósł dłoń w klasyczny sposób - machnięciem dłoni sygnalizując mu swoją obecność.
 Ciepłym, tylko im jasnym uśmiechem przywitali się wzajemnie doskonale wiedząc, iż każdy najmniejszy, wychodzący z ograniczonego schematu gest, może jedynie przysporzyć im niepotrzebnych problemów, których czasem lepiej unikać. Nigdy nie miał problemu z samym sobą, a już tym bardziej z własnymi poglądem świata. Jednak w całej walce o swoją niezależność, miał odrobinę zdrowego rozsądku, który nauczył go nie prowokować niepotrzebnych spięć, gdy sytuacją jasno stała po drugiej stronie barykady.
 Chwytając w dłoń rączkę walizki partnera, wolnym krokiem ruszył w stronę pozostawionej niespełna kilka minut temu taksówki, chcąc tym samym, jak najszybciej umykać z radaru ludzkiego wzroku.
Potrzebował chwili tylko w obecności blondyna i wierzył, że ten mimo wcześniejszych spięć również tęsknił za mementami, gdy cały świat zostawał za drzwiami. 
Ściskając niepewnie masywną, aczkolwiek delikatną w dotyku dłoń, podał adres berlińskiego hotelu, układając w głowie wszystko, to co od kliku dni tak nachalnie kotłowało się w jego myślach.
 Całą drogę autem milczeli, jakby niepewni przebiegu pierwszej rozmowy, której zdaniem obydwu światkiem nie powinien być nikt postronny, a już na pewno nie ciekawski, obcy mężczyzna.

 Czując bezpieczny grunt hotelu Adam pewnym ruchem chwycił dłoń Fina, wbrew ciągłym protestom splatając ją z własnymi palcami. To nie była tak, iż blondyn nie akceptował „chodzenia za rączkę” on po prostu nie znosił splatania palców, co w przeciwieństwie do niego uwielbiał czarnowłosy, święcie przekonany, iż tylko tak dłonie pasują do siebie idealnie.
 Opadając na powierzchnie zatrzaśniętych niespełna chwile temu, hotelowych drzwi delikatnym ruchem przyciągnął do siebie blondyna, który choć pozwolił musnąć swe wargi był jakiś tak plastyczny, jakby każdy ruch Lamberta, nie robił mu żadnej różnicy.
- Myślałem, a właściwe to miałem jakąś taką głupią nadzieje, że jednak przyjedziesz.- Stwierdził smutno Sauli, delikatnie odpychając do siebie muzyka.
- Przecież wiesz, że nie mogłem. – Odpowiedział spokojnie, obserwując jak postać blondyna ucieka od niego powoli, zapatrzona w panoramie miasta.
- Wiem. To akurat wiem bardzo dobrze. Nie wiem natomiast, co musiałoby się stać, by twoje „ nie mogę”, choć na kilka chwil, straciło na ważności.
- Przecież się staram.
- Ja też, ale to chyba jednak trochę za mało. Wiesz chyba jesteśmy już za starzy na chrzanienie farmazonów. Dlatego teksty w stylu „ mamy siebie to wystraszy” bardziej nadają się do liceum. Nie wiem, co robimy źle. Ale coś robimy na pewno! Skoro wszystko się sypie!
 Słuchając słów blondyna, słyszał jak jego własne serce, nieregularnie uderza w piersi, błagając by te najgorsze słowa jednak nie padły. W ich relacji, nie było nigdy euforycznych wybuchów szaleństwa. Było jednak coś, od czego Adam zdecydowanie się uzależnił, czując, że nie może tego stracić.  Pchnięty lękiem, szybkim krokiem podszedł do blondyna zakleszczając go w silnych ramionach. Silna dłoń zdecydowanie wodziła blond kosmkami z determinacją przyciskając twarz partnera do rozgrzanej piesi. Nie wiedział, co robią źle. Wiedział natomiast, że niczego nie boi się tak bardzo jak utraty bliskości mężczyzny.

Spokojne, bystre oczy z uwagą obserwowały zatopioną w czerwień skórzanego fotela postać z dokładnością rejestrując, każde nawet najmniejsze posuniecie, pochłoniętego lekturą blondyna. Brązowe oczy basisty w skupieniu wodziły po pożółkłych kartach zupełnie nie dostrzegając, iż od dłuższej chwili jest obserwowany przez gitarzystę, który zaciekawiony  natarczywie ignorowaną melodią dzwoniącego telefonu, zajrzał do garderoby znajdując w niej zaczytanego basistę
Starszy gitarzysta, co prawda po raz pierwszy wiedział w dłoniach blondyna coś innego niż telefon, nieodłączny papierowy kubek kofeiny, czy bas. Jednak owy widok zupełnie nie zaskoczył czujnego spojrzenia mężczyzny. On jedyny potrafił dostrzec w Ratliffi’e coś nie konwencjonalnego. Dziwną specyficzną anomalią, a jednocześnie czysty przypadek zniszczenia człowieka.  W jego oczach chłopak był idealnym odzwierciedleniem przypadku, który  na swej drodze uległ zbyt wielu złym wpływom, niszcząc przy tym cały swój potencjał.  Po prostu było w nim coś, co nie pozwoliło podejść do niego schematycznie. Może i faktycznie nie był wzorem „idealnego obywatela” jednak coś tam głęboko mówiło starszemu mężczyźnie, że wbrew pozorom tak naprawdę, nic o nim nie wiedzą, bo nie od dziś wiadomo przecież, iż sarkazm jest najniższą formą żartu - jednak najwyższą formą inteligencji.  Basiście, można było zarzucić niemal wszystko, jednak nie to, iż nie był piekielnie inteligentny, bo był. Potrafił dostrzec rzeczy, których nie widzieli pozostali. Jako jedyny trzymając, menedżerkę na dystans.  Tak dobitnie udowadniając jej za każdym razem, że choć ma swego rodzaju władzę nad jego życiem zawodowym, to do życia prywatnego nigdy jej nie dopuści, udowadniając tym samym wszystkim show biznesowym gnidom, iż nie wiek, nie znajomości, a spryt ma znaczenie. Dziś jednak było już za późno, by ratować zagubionego w schematycznym świecie układów człowieka, który tak wiele utracił dokonując czasem tylko jednego niewłaściwego wyboru.  Kształtować można trzyletniego chłopca. Kształtowanie trzydziestoletniego mężczyznę to jakby na nowo udowodnić ludziom, że teoria geocentryczna to układ, który został zamazany sękiem bzdur nawiedzonego Kopernika, który śmiał zamydlić nam oczy bzdurnymi teoriami.
 Wystraszony nagłym dotykiem basista,  gwałtownie strącił tkwiącą na jego ramieniu dłoń Monete  obdarzając mężczyznę  pełnym irytacji spojrzeniem.
- Telefon ci dzwoni. – Na dźwięk słów gitarzysty, Raliff zlokalizował  hałasującego przyjaciela pospiesznie odrzucając połączenie
- Może to coś ważnego?- Niepewny, aczkolwiek stanowczy głos Pittmana, zmotywował basistę do ponownego spojrzenia na intruza.
- Nie.
- Może czasem warto spróbować?-  Nerwowy śmiech mężczyzny, tak bardzo nie pasował do statycznego wizerunku, jaki zawsze prezentował sobą gitarzysta
-A, kto powiedział, że warto?
 Dobitnie ucinając cała rozmowę złożył nadal trzymaną w dłoniach książkę, lekceważącym wszystko i wszystkich krokiem wychodząc z garderoby, by z cichym warknięciem wpaść na roześmianych, ściskających swe dłonie mężczyzn.
            Ostatnie tony perkusji ucichły, dając tym samy cichy przekaz kilku minutowej przerwy, która choć wokaliście wcale nie była potrzebna. Dla miłośników tytoniowych używek była wręcz zbawienna. Obserwując znikających z pola wiedzenia muzyków, leniwym wzrokiem szukał w tłumie obcych mu techników, tej znajomej, zapewne znudzonej już twarzy. Chciał dać Sauli’emu poczucie przynależności. Chciał, by fin zrozumiał jak cenne jest dla niego tych kilka minut na scenie, dlatego też mimo wszelkich protestów, zaciągnął go z sobą aż do Berlina, który to miał być ostatnim przystankiem przed powrotem do studia. Widząc roześmianą twarz partnera, ostrożnie zeskoczył z niewielkiej platformy, pewnym krokiem podchodząc do pochłoniętego konwersacją blondyna. Żadną tajemnicą było, iż czarnowłosy zupełnie nie rozumiał potoku ojczystych słów Sauli’ego. Jednak słysząc to jedno znaczące imię był prawie pewny, iż Fin, rozmawia z siostrą, Carmen. Osobiście starał się nie uprzedzać do ludzi jednak, to jedno, tamtoroczne, kilkominutowe spotkanie z siostrą partner, dobitnie udowodniło mu, iż ze specyficzną i przekonaną o swej perfekcji, zołzowatą kobietą nigdy nie odnajdzie wspólnego języka.  Chcąc jak najszybciej wzbudzić zainteresowanie chłopaka, ostrożnie wtulił się w jego plecy, palcami lewej dłoni delikatnie drapiąc brzuch
- Zawsze wygląda jakby był zadymiony.  
- Słucham. – Wyrwany ze świata własnych myśli oparł brodę na ramieniu chłopak całując delikatnie jego kark.
- Berlin. Zawsze wygląda jakby spowity dymną zasłoną, taki zakurzony.- Wyjaśnił Sauli, uśmiechając się delikatnie.
- Może to wina koloru budynków. – Stwierdził wyłapując wzrokiem liczne szare wieżowce.
- Nie, no popatrz. Są nie tylko szare, a mimo to mam wrażenie jakby zaraz wszystko miało stanąć w płomieniach.
- Wydaje mi się, że odrobione dramatyzujesz, ale niech ci będzie. – Zaśmiał się cicho, tak jak blondyn wodząc wzrokiem po panoramie niemieckiej stolicy.
-Długo jeszcze?
 Rzucone w przestrzeń pytanie przerwało ciszę, tak dobitnie uświadamiając Lambertowi, iż fin, najchętniej już dawno by stąd wyszedł.
- Za godzinę jest wywiad, a potem możemy wracać do LA, jeśli chcesz. – Odpowiedział powoli ruszając w stronę zbierającego się znów na podium zespołu.
- Europa tak bardzo różni się od Stanów. – Mruknął jeszcze Fin, zatrzymując tym samym zaskoczonego ów stwierdzeniem Adama.
- Czy Ja wiem, każde miejsce na swój sposób się różni.
- Nie, Europa jest mniej fałszywa, a ludzie silniej pielęgnują swoje tradycje, w Stanach już tego nie ma. – Odpowiedział z przenikliwością umiejętnie skrywanej aluzji patrząc na pogrążonego w niezrozumieniu Adama.
- Chcesz powiedzieć…
 - Chce powiedzieć, że Europa nadal ceni swoje korzenie.
- Sauli to nonsens, to nie miejsce, a ludzie się liczą. – Podjął dyskusję zdecydowanie ogłupiały logiką Fina.- To ludzie tworzą te miejsca, wiec to od nich zależy, jakie są.
-, Co nie zmienia faktu, że to, w co wierzymy i kochamy ma znaczenie.
- Oczywiście, że tak. Tylko zupełnie nie pojmuje, do czego dążysz.
- Do niczego konkretnego, zauważ tylko, że twoje czyny są sprzeczne z ideologia, w jaką wierzysz. – Słysząc odpowiedz partnera, poczuł się jakby nad jego głową zaświtał mała, żółta, rozświetlona żarówka. Miał jakąś głupią nadzieję, że blondyn już odpuścił sobie „ obiad u mamusi” najwyraźniej jednak, jeszcze długo zamierzał wypominać Adamowi nieobecność w coraz to bardziej pokręcony sposób.
- Ok. rozumiem. – Mruknął, posyłając jeszcze partnerowi cień uśmiech, który zniknął wraz z chwilą, gdy donośne wołanie menedżerki dotarło do jego uszu. Nie był jednak pewny czy tego żałuje, bo sam czasem tak po prostu się gubił, nie mogąc odnaleźć w tym wszystkim sensu, chciał pogodzić tak dwie sprzeczne materie. Sauli kontra sława, które gryzły się niczym dwa rozwścieczone dobermany nie ukazując nawet odrobiny ogłady.

Zagubiony w supłach myśli nie miał nawet najmniejszej możliwości by na ustach partnera dostrzec ów cień triumfalnego uśmiechu.

4 komentarze:

  1. Na początek przyjemnie, lubię Twoje pomysły i to o czym piszesz ale literówki i kilka innych niby drobnych błędów mnie rozbraja :P xD
    Wymienię Ci kilka które wyłapałam w trakcie czytania, na dole ;)
    Adam i Sauli chyba mają się ku rozstaniu ;( biedaczyska hah. Są słodcy kiedy tak się przytulają lub te ich pocałunki ahh :D.
    No ale jako że to Adommy to wiadomo że to relacja Adam&Tommy jest najważniejsza i oczywiście czekam na jej odpowiednie zawiązanie :D
    A oto błędy[szkoda że są;(] :
    'mogą wszystko po układać.' <-- poukładać powinno byc razem ;)
    'a już tym bardziej z własnymi poglądem świata.'<-- własnym, powinno chyba bez weź tego 'i' na końcu
    'tęsknił za mementami'<-- raczej momentami ;]
    'To nie była tak, iż blondyn' <-- 'było' nie 'była' ;>
    'był jakiś tak plastyczny'<-- jakiś taki, uciekło Ci 'i'
    'On jedyny potrafił dostrzec w Ratliffi’e coś nie konwencjonalnego.'<-- niekonwencjonalnego razem ;)
    'On jedyny potrafił dostrzec w Ratliffi’e coś nie konwencjonalnego. Dziwną specyficzną anomalią, a jednocześnie czysty przypadek zniszczenia człowieka.'<-- anomalię 'ą' w 'ę'
    'Jako jedyny trzymając, menedżerkę na dystans.'<-- Jako jedyny TRZYMAŁ menedżerkę na dystans- wgl mnie tak ma większy sens czytany razem z kolejnym zdaniem ;)
    'Kształtowanie trzydziestoletniego mężczyznę to jakby na nowo udowodnić ludziom'<-- albo 'Kształtować trzydziestoletniego mężczyznę' albo 'Kształtowanie trzydziestoletniego mężczyzny'
    'kilkominutowe spotkanie z siostrą partner,' <-- zjadło Ci 'a' ;)
    '-, Co nie zmienia faktu, że to, w co wierzymy i kochamy ma znaczenie.'<--na początku wskoczył Ci przecinek, to raz. Dwa przed kochamy mogło by być 'co'.
    '- Ok. rozumiem. – <-- 'Rozumiem' powinno być z dużej litery skoro po kropce.
    'partnerowi cień uśmiech,'<-- uśmiechu 'u'
    Fina or fina <-- proponuję żebyś zdecydowała czy piszesz dużo czy mało literką ;) (chwycił dłoń Fina, wbrew ;chciał pokazać finowi)
    Czasem masz problemy ze składnią niektóre zdania musiałam kilka razy czytać żeby zrozumieć sens jak np to:'Silna dłoń zdecydowanie wodziła blond kosmkami z determinacją przyciskając twarz partnera do rozgrzanej piesi.' lub ten fragment: 'który zaciekawiony natarczywie ignorowaną melodią dzwoniącego telefonu, zajrzał do garderoby znajdując w niej zaczytanego basistę(brakuje kropki ;])' Fabia ;]]

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie,że pojawił się u Ciebie nowy odcinek. Przedstawiasz ludzkie emocje w bardzo spokojny, ale przekonywujący sposób. Adam jest w trudnym położeniu. Pogodzenie sławy z miłością nie jest łatwe. Podoba mi się jak oddałaś jego lęk przed utratą bliskości Sauli'ego. W świecie gwiazd, mimo iż wciąż wiele osób go otacza, samotność może doskwierać.
    Jego przeciwieństwem jest Tommy. Swoją drogą uwielbiam go w Twoim opowiadaniu. Jest niby aspołeczy, ale jednocześnie przyciąga do siebie ludzi swoją tajemniczością.
    Bardzo wyrażenie nakreślasz swoich bohaterów. Dzięki opisywanym przez Ciebie sytuacją, można naprawdę poznać ich osobowości. Chodź wciąż zaskakują przy różnych okazjach.Sama nie wiem, jak sprawisz, że to opowiadanie będzie o Adommy. Jestem ciekawa jak rozwinie się cała fabuła i kiedy relacja Adam-Tommy zacznie nabierać konkretnego kierunku.Czekam na kolejny rozdział.
    PS. Bardzo ci dziękuje za komentarz na moim blogu. Ubawiłam się czytając o Adamie jako o naczelnej płaczce Ameryki. Bardzo cenie twoje uwagi. Fajnie kiedy ktoś tak rzeczowo potrafi napisać, co jest ok, a nad czym trzeba popracować. Co do powiadomień o nowych odcinkach to nie mam takiego zwyczaju , a to dlatego, że nie mam GG, a najczęściej wszyscy proszą, by w tej formie ich powiadamiać. Nowe odcinki publikuję w każdy wtorek i staram się tego przestrzegać. Sama nie lubię czekać zbyt długo na nowe rozdziały, więc swoje publikuję regularnie. Ale ja to ja.
    Pozdrawiam cię ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałam twój blog do linków na mojej stronie(www.kreatywnosc-uczuc. blogspot.com).Mam nadzieje, że dzięki temu jeszcze więcej osób będzie mogło czytać twoje opowiadanie, bo naprawdę warto. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chce mi się logować na główne, niegrupowcowe konto, a ze muszę coś napisać piszę tym: SUPER. Super po prostu super. Świetnie piszesz, liczę na nowy rozdział za niedługo. : 3

    OdpowiedzUsuń